sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 5- Mercy Street.

No i kolejny wstęp ode mnie :) Przepraszam Was wszystkich za dość długie zwlekanie z tym rozdziałem. Do końca nie wiedziałam jak to się potoczy i tylko dzięki sugestii kochanej Igi potrafiłam to jakoś płynnie poprowadzić. 
Mam nadzieję, że się mimo wszystko spodoba i zapraszam do komentowania i wyrażania najróżniejszych opinii :) 

****



Obudziły ją delikatne promienie słońca padające wprost na jej twarz. Otworzyła oczy i ujrzała swój pokój skąpany w blasku poranka. Uśmiechnęła się przypominając sobie wczorajszy wieczór. Zadowolona podniosła się z łóżka i skierowała swoje kroki do kuchni. Czekał ją dość długi dzień na planie, ponieważ poprzedniego dnia odpuściła sobie kompletnie cały ten staż. Wzięła swoje leki i zjadła prowizoryczne śniadanie, które choć trochę by ją ożywiło. Ubrała w swój ulubiony zestaw, myśląc bardziej o wygodzie niż wyglądzie.
Zastanawiała się co dzisiaj Jared wymyśli, aby lekko uprzykrzyć jej życie. Lubiła go, ale wiedziała, że w pracy zamienia się w profesjonalistę, który nie znosi jakiegokolwiek sprzeciwu. Zamknęła za sobą drzwi jej  małego mieszkania i szybko poszła w stronę planu. Nie miała ochoty się spóźnić, po tym co wczoraj odwaliła. Niby główna diva ją zwolniła, ale wolała dmuchać na zimne. Nie chciała się narazić reżyserowi już trzeciego dnia współpracy. Wiedziała, że ten z ich grupy, który okaże się najbardziej utalentowany dostanie propozycje pracy przy następnym filmie Jeana.
Przed wejściem do środka postanowiła zapalić jeszcze jednego papierosa. Niestety, przez stres związany z dzisiejszym dniem nie wystarczył jej ten poranny przy kawie. Zaciągnęła się parę razy i z determinacją wypisaną na jej drobnej twarzy weszła na plan.  Przedstawienie czas zacząć- pomyślała i po chwili staruszki obserwujące ją ze zniesmaczeniem, straciły dziewczynę z oczu.
****
- A kogo to moje piękne oczy widzą?- przywitał ją Jared jak tylko weszła do jego przyczepy.- Mój brat nie wymęczył cię wczoraj za bardzo?
- Ehh… Jak zwykle udajesz zabawnego, co? Przykro mi nie jestem twoją fanką i na to nie polecę.- uśmiechnęła się do niego u zajęła miejsce tuż obok.
- Nigdy nie przestanę próbować, chociaż nie jesteś w moim typie mała.
- Łamiesz mi serce Jay, jak możesz?- zaśmiała się głośno i przytuliła aktora w ramach przywitania. Odwzajemnił jej uścisk i wrócił do poprawiania swojej peruki. – Jaki mamy plan na dzisiaj?
- Dziwki, koks i amfetamina.- odpowiedział całkiem poważnym głosem, ale Mary poznała, że się z niej nabija po iskierkach w jego niebieskich oczach.- Hmm… A tak szczerze to pewnie dogramy parę scen i wolne. Dzisiaj kończymy dużo wcześniej.
Rozmawialiby jeszcze przez dłuższą chwilę, w miarę tego jak on by się szykował, ale profesor dziewczyny chciał ją koniecznie widzieć u siebie w „biurze”. Uśmiechnęła się do muzyka przepraszająco i odpuściła jego przyczepę.
Miał teraz chwilę aby przemyśleć niektóre sprawy. Dawno temu widział Shannona tak szczęśliwie zakochanego. Wrócił do domu późnym wieczorem usprawiedliwiając się faktem, że musiał odprowadzić Mary do domu, żeby jej się nic nie stało. Speszył się przy tym jak jakiś małolat, co kompletnie rozśmieszyło Jareda. Jego brat zawsze reprezentował tym człowieka, który prędzej umrze, niż się zawstydzi. Próbował wyciągnąć od niego jakiekolwiek informacje, co robił i tak dalej, ale jedyne co otrzymał to krzywe spojrzenia i prychnięcia. Zaczął się śmiać, że jego braciszek na starość zamienia się w konia, na co tamten wstał i zamknął się w swoim pokoju. Zaproponował mu nawet odrobinę owsa, ale ten nie odpowiedział. Wywołało to kolejne salwy śmiechu u wokalisty. Niestety, spowodowało to też, że od tej pory się do niego nie odzywał, nawet wtedy kiedy Jared wstał specjalnie wcześniej aby zrobić mu przyzwoite śniadanie. Mimo faktu, że śmieszyła go postawa Shannona, martwił się o niego. Wiedział, ze Mary to dobra i porządna dziewczyna, ale czasami z takimi są największe problemy. Chcąc, nie chcąc nie miał się do kogo odezwać przez swoją głupotę i wścibskość.
Musiał już się zbierać, więc wykonał ostatnie poprawki w swoim wyglądzie i przejrzał najświeższe wiadomości na jego poczcie. Jak zwykle znalazł tam mnóstwo e-maili od Twittera, że ktoś tam do niego napisał. Musi kiedyś zablokować tą opcję dla wszystkich fangirls…
Zaśmiał się cicho ze swojego innowacyjnego pomysłu i wstał z krzesła. Poprawił sukienkę…
- Jak ja teraz muszę wyglądać? Stary, czterdziestoletni facet strojący się jak pierwsza lepsza paniusia. Pełny makijaż, peruka i sukienka krótsza niż moje bokserki. Nieźle się wpakowałem, naprawdę.- powiedział sam do siebie przeglądając się w lustrze. Wychudzone policzki, zapadnięte i takie obce podniosły się do góry w lekkim uśmiechu zażenowania samym sobą. Wiedział, że robi to nie tylko dla siebie, że trzeba w końcu pokazać powagę sytuacji osób chorych na AIDS, ale już teraz, pod koniec zaczął dostrzegać jak wiele poświęcił, jak zatracił w tym wszystkim samego siebie. Niby był uśmiechnięty, poczucie humoru mu się nie zmieniło, ale czuł się sto razy gorzej niż powinien. Oprócz tego, dostrzegł dość dużą zmianę w jego głosie. Nie mógł śpiewać z taką samą mocą co wcześniej. Martwiło go to, że nawet jeśli wróci do poprzedniej wagi, to zostanie mu już tak na zawsze.
Spojrzał po raz kolejny w lustro i z przerażeniem zauważył, że jego twarz robi się coraz bardziej… Trupia. Jak zawsze, założył na to maskę sztucznego uśmiechu i głośno westchnął.
I po raz kolejny tego dnia zostało wypowiedziane to samo zdanie.
- Przedstawienie czas zacząć.
****
Skierowała się w stronę, gdzie znajdował się rozwścieczony profesor. Spodziewała się najgorszego co możliwe i niestety, zbytnio się nie pomyliła.
- Co ty sobie wyobrażasz Mary?!?- zaatakował ją wyraźnie podchmielony mężczyzna.
- Spokojnie. Jared mnie…
- Słyszałem! To, że sypiasz z nim po bokach nie oznacza, że ciebie obroni przede mną!- krzyknął jeszcze głośniej, ale nikt go nie usłyszał. Stali w dość oddalonym miejscu gdzie nie było ich nawet widać zza budynków oraz wysokich drzew. Bała się potwornie, bo nie potrafiła poznać tego samego poczciwego profesora w tym bezdusznym i pijanym facecie stojącym naprzeciwko niej.- Myślisz, że ten kurs jest darmowy? Pewnie uważasz, że jak taka gwiazda się za tobą wstawia, to możesz już wszystko, nawet spóźniać się na MOJE zajęcia...
- Ale to był tylko jeden dzień, przecież nic się nie stało…- próbowała się usprawiedliwić w jakikolwiek możliwy sposób przychodzący jej do głowy. Pierwszy raz w życiu spotykała ją taka sytuacja, że bała się jakiegoś człowieka bardziej niż powinna.
- Przez ten jeden dzień straciłem szansę na pracę w najnowszej produkcji. A wiesz dlaczego?- pokiwała przecząco głową. – Bo nie było mojej najlepszej studentki. A teraz będziesz siedzieć cicho, a ja zrobię to co do mnie należy. Ukarzę cię.
Mary próbowała krzyczeć, lecz za każdym razem gdy otworzyła usta z zamiarem wydania jakiegokolwiek dźwięku głośniejszego niż sapnięcie, dostawała w twarz od tego „kochanego”, „potulnego jak baranek” człowieka. Wyrywała się z jego dość potężnych objęć i próbowała zrobić cokolwiek, aby wydostać się z potrzasku, w którym się znalazła.
Po chwili mocowania się z mężczyzną miała dłonie całe w siniakach i odczuwała kompletny brak sił i co najdziwniejsze; rezygnacje. Wiedziała co za chwilę nastąpi i mimo faktu, że obawiała się tego cholernie mocno to nie potrafiła już dłużej walczyć. Jej mimika twarzy wciąż wyrażała ten sam sprzeciw, gesty dodawały tego efektu, lecz nie miała odwagi, aby wykonać coś mocniejszego niż machnięcie ręką.
Opadła na ziemię, a z jej oczu popłynęły gorzkie łzy rozpaczy. Zamknęła je na chwile, aby ukoić zszarpane nerwy, ale jej oprawca nie pozwolił jej na chwilę odpoczynku… Słyszała jak rozpina pasek od spodni, który opadł z cichym brzdęknięciem na ziemię. Jego spodnie się zsunęły i już miała stu procentową pewność, że to co się teraz stanie zniszczy jej psychikę na wiele długich lat.
Otworzyła zapłakane oczy i jedyne co dostrzegła to cień mężczyzny biegnący w jej stronę… Czyli jest nadzieja.
****
Wstał wcześniej niż zwykle, bo planował zrobić niespodziankę natrętnemu Jaredowi. Chciał pokazać mu, że mimo faktu, że jest na niego zły, to go będzie wspierać. Zauważył, że jeszcze nigdy nie odwiedził go na planie, więc dzisiaj miał być ten pierwszy raz.  
Zjadł śniadanie, co u niego było cudem Boskim, ponieważ nie chciał marnować czasu na takie „głupoty” jak to zwykł mówić. Ubrał się w pośpiechu, bo jak zwykle wszystko zajęło mu dłużej niż sobie wymyślił. Nakreślił jeszcze szybkiego smsa do Mary, w którym zapytał ją jak mija dzień i jak sprawuje się nasza „diva”. Zaśmiał się z tego określenia, które idealnie opisywało jego brata. Kochał go całym sercem, ale chwilami miał ochotę go zamordować przez tą jego cholerną perfekcyjność w każdej możliwej sytuacji.
Wsiadł na swój ukochany motocykl i pośpiesznie ruszył w stronę jego celu. Dzień był przyjemny. Wiatr powiewał z oby jego stron dając mu poczucie szybkości i nieśmiertelności. Tak, to śmieszne, że czuł się tak tylko przez głupią bryzę wiejącą po jego bokach, ale to dawało mu wolność. Wtedy mógł myśleć i zastanawiać się nad światem. Czuł się jak młody Bóg i nic nie potrafiło tego uczucia zniszczyć.
Skórzana kurtka dość ciasno oplatała jego ciało, ale pod żadnym pozorem nie blokowała ruchów. Kiedy kupował ubrania do jazdy zawsze patrzył na cenę i wygodę. Pamiętał dobrze jak Jay śmiał się z niego, kiedy on kupował owe rzeczy. Przedrzeźniał go, wyzywał od kobiet na zakupach, ale jak to młodszy brat powinien, służył mu radą oraz dobrym słowem.
Jedną rzeczą, którą uwielbiał w swoich relacjach z Jaredem było to, że pomimo licznych kłótni zawsze się godzili i potrafili stanąć w swojej obronie przed innymi nawet wtedy, kiedy byli podczas największej waśni.
Uśmiechał się na myśl o latach dzieciństwa, ale to uświadomiło mu tylko jak dużo czasu upłynęło od ich beztroskich lat pośród maminych piosenek i tańców przy ognisku. Gdyby był bardziej sentymentalny, z pewnością by się rozpłakał, ale doświadczenie życiowe pokazało mu, że nie warto pokazywać swoich słabości przy innych ludziach, bo w najmniej oczekiwanym momencie je wykorzystają ze zdwojoną siłą…
Zaparkował przed głównym wejściem i wyłączył silnik. Odetchnął parę razy, bo nie miał pojęcia w co się pakuje i skierował swoje kroki w stronę planu.
Po raz trzeci tego dnia oraz ostatni, padło zdanie, które w ustach każdego z wypowiadających je znaczyło co innego.
- Przedstawienie czas zacząć…
****
Miła kobieta stojąca przy wejściu powiedziała mu, gdzie znajdzie brata. Ostrzegła go jedynie przed tym, że jest on w pełnym makijażu i stylizacji, więc będzie trudny do rozpoznania. On w odpowiedzi jedynie uśmiechnął się zawadiacko i poszedł we wskazanym kierunku. Po drodze minął dość uroczy zakątek zagrodzony od świata ciekawskich filmowców jedną, wielką zgrają krzewów. Postanowił schować się w nim i oddać się jednemu z przyjemniejszych nałogów, a miał ich niegdyś wiele. Przyszykował zapalniczkę i papierosa, aby na miejscu tylko odpalić i zagłębił się w to tajemnicze miejsce.
Jak już uporał się z ogromem otaczającej go roślinności, to dostrzegł coś, co zawirowało jego całym światem. Przed nim rozgrywała się scenka, w której to jakiś napalony i pijany, stary dziad chciał zgwałcić młodą dziewczynę leżącą przed nim na ziemi.
Nie myśląc wiele podbiegł do niego i po chwili mężczyzna padł nieprzytomny na ziemie pod wpływem ciosu perkusisty. Kiedy upewnił się, że nie wstanie przez jakiś czas podbiegł do zapłakanej niewiasty leżącej na ziemi, sparaliżowanej strachem. Niestety, jego najgorsze obawy potwierdziły się i ową dziewczyną okazała się Mary.
Wściekłość, która gotowała się w nim od momentu ujrzenia owej sceny, zdawała się teraz wrzeć i kipieć. Nie miał pojęcia jak mogło to się stać. Przecież jej nie powinno dziać się nic złego, była jego i on miał ją chronić i gdyby nie ten jego idiotyczny nałóg nie uratowałby jej. Mimo silnej woli, jego oczy zaszkliły się i po policzku spłynęła mu pojedyncza łza. Łza ta nie była objawem przerażającego smutku, który go ogarnął, nie… Ona zwiastowała zemstę. Największą jaką kiedykolwiek widział ten świat.
Wziął ją w ramiona i przytulił z całej siły. Tyle tylko mógł zrobić. Podniósł się i skierował się w stronę przyczepy brata, gdzie chciał położyć ją do łóżka i ostatecznie sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.

Ale w tamtym momencie, nic w nim nie było. 

11 komentarzy:

  1. Taaak! Nie mogłam się doczekać, ale jest! I tyle w nim akcji <3 Aż się boję, co Shann zrobi ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak, kazałaś nam długo czekać na ten rozdział, ale było warto :) mam nadzieję, że kolejny pojawi się szybciej ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. wow, Shannon i zemsta? Może być ciekawie. Nawet bardzo. Szkoda mi tej Mary. :( Życzę weny i oczekuję że częściej będziesz dodawać nowe wpisy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny nowy look bloga! Bardzo mi się podoba! Dodaj jeszcze szybciutko nowy rozdział i będzie już w ogóle cudownie :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny nagłówek bloga i rozdział :)
    Życzę dalszej weny i dobrych pomysłów.
    Pozdrawiam, C.

    nuit-du-reveur.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajnie napisane, podoba mi się :) Czekam na następne :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak teraz spojrzałam na wygląd strony to powiem, że bardzo mi się podoba :)
    Fajnie dobierasz słowa, piszesz przyjemnie i tak, by mogło wciągnąć czytelnika w całą historię. To duży plus dla Ciebie.
    Co do Shannona, ciekawe co zrobi, co knuje? Więcej nic nie pozostaje, tylko czekać na nowy rozdział, który mam nadzieję, że pojawi się w najbliższej przyszłości?
    Życzę dużo weny i pozdrawiam,
    Puzzel :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Żyjesz? :D nie mogę doczekać sie następnych wydarzeń, właśnie przeczytałam opowiadanie, które skończyło się przeraźliwie smutno. mam nadzieję, że tutaj sprawy wyjdą na dobrą drogę ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. Haloo :D
    Żyjesz? Czekamy na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Błagam informuj mnie o nowych rozdziałach!!!!!!!!!!! Jesteś genialna,!!! Niesamowita!!!!!!!
    Napisz mi pod najnowszym rozdziałem o nowej notce, albo o miejscu, z którego będę mogła dowiadywać się o nowościach :)
    http://mygnrstory.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O najnowszych rozdziałach informuję tutaj: https://www.facebook.com/groups/706488602709450/

      Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia kiedy pojawi się tu nowy o ile w ogóle się pojawi. Piszę jeszcze dwa opowiadania, więc zapraszam do przeczytania. :)

      Usuń